Dachowe problemy
W momencie gdy wszystkie ściany naszego domu stanęły, a więźby były gotowe na przyjęcie okrycia w postaci wybranej wcześniej dachówki firmy Braas, na nasze włości z odsieczą przybyła ekipa dachowców, polecona przez właściciela firmy sprzedającej dachówki. Robota trwała bardzo długo, bo od września (z poprawkami ) prawie do końca roku 2019. Fachowcy robili nasz dach z doskoku, jako że nie mieli terminów.
Kiedy dach był ''ukończony'', na pierwszy rzut oka byliśmy zachwyceni efektem. Dopiero po dokładniejszych oględzinach zauważyliśmy pewne mankamenty. Mianowicie były to niechlujnie wykonane kosze, okazało się jednak, że to jeszcze nic takiego. Dopiero kiedy wspięliśmy się na wyższy punkt obserwacyjny, zauważyliśmy coś, co nas zaniepokoiło (delikatnie mówiąc), możecie zobaczyć tę anomalię na zdjęciu poniżej:
I jak to skomentować? My też nie wiedzieliśmy. Od razu telefon do kierownika budowy, który zrobił rozpoznanie terenów na wysokościach. Cóż, nie wygląda to ładnie. Następny telefon już do dachowców. Tłumaczenie było logiczne: przecież w takim miejscu ciężko jest ułożyć dachówkę, więc zamiast męczyć i gimnastykować się z podklejaniem i wycinaniem, stwierdzili, że równie dobrze, można położyć w tym miejscu blachę. Dach na pewno nie będzie przeciekał, a przecież nikt nie jest na tyle wysoki, żeby dostrzec, że coś jest nie tak. Nas szczęście, po rozmowach, fachowcy przyznali, że efekt estetyczny jest równie ważny, więc obiecali naprawić dach w najbliższym wolnym terminie (dzień przed Wigilią).