Szalony tydzień
Ten tydzień należał chyba do jednego z najbogatszych w doświadczenia, niespodzianki, wpadki i inne przeciwności losu.
Jako, że nasz fachowiec od hydrauliki, zapomniał, że w każdym domu powinna być pralka (a my tego nie dopilnowaliśmy, chociaż o tym wspominaliśmy)- zostaliśmy bez odpływu do niej. Jako, że nie bardzo się znamy, a coś nam nie pasowało, dopytaliśmy, gdzie jest wspomniany wyżej odpływ. Ku naszemu zdziwieniu (chociaż w sumie wcale nas to nie zaskoczyło) specjalista stwierdził, że odpływu nie ma, ale to żaden problem. Kolejnego dnia, weszliśmy do pralni i odkryliśmy coś nowego. Był to odpływ, ale nie zabrakło też niespodzianki. Tym razem była nią dziura w wylewce. Musimy to przeboleć, gdyż inaczej chyba nie dałoby się tego zrobić. Dzięki temu możemy się teraz wykazać naszymi zdolnościami łatania dziur.
Aby wnieść coś pozytywnego, musimy się pochwalić, że zakupiliśmy już płytki do dwóch łazienek i pralnio-kotłowni (chociaż kotła nie mamy i mieć nie będziemy). Okazało się, że musimy je jak najszybciej odebrać, w związku z tym cały dzień spędziliśmy na kursowaniu dom-magazyn sklepu. Wyszło 6 kursów. Ręce bolą nas do dzisiaj. Taka paczka płytek to około 30 kilo. I po co komu siłka? Poniżej zdjęcia płytek do łazienek.
Niestety nie był to koniec przykrych sytuacji. Środa okazała się być nieprzyjemnym dniem.
Jakiś czas temu zaopiekowaliśmy się starszym pieskiem. Bardzo się do niego przywiązaliśmy. Miał już 20 lat, jednak trzymał się całkiem nieźle. Nic nie wskazywało na to, że tego dnia będziemy musieli się z nim pożegnać :( Jeszcze godzinę wcześniej merdał radośnie ogonem na widok jedzenia.
To jednak czwartek okazał się być dniem przełomowym. Z samego rana przywitała nas okropna burza. Tuż po tym, gdy ta ustąpiła, usłyszeliśmy głośny huk za oknem. Mieszkamy w miejscu dość niebezpiecznym, gdzie często bywają wypadki więc od razu domyśliliśmy się o co chodzi. Przestraszeni szybko wybiegliśmy (jeszcze w piżamach!) na ulicę żeby sprawdzić czy ktoś przypadkiem nie potrzebuje pomocy. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Młody kierowca wpadł w poślizg i wylądował w rowie. Z pomocą sąsiadów pomogliśmy mu wyciągnąć auto.
W czwartek także czekaliśmy na dostawę materiałów potrzebnych do wykonania elewacji zewnętrznej. Przyjechał do nas wielki, ciężarowy samochód z naczepą, pełen styropianu. Jak się pewnie można domyślić, zakopał się na naszym podwórku. Tutaj z pomocą przyszedł nasz sąsiad z ciągnikiem.
Cała akcja ratunkowa trwała na pewno ponad godzinę. Nie było łatwo. Baliśmy się, że ta ciężarówka zostanie z nami na noc... albo i dłużej. Na szczęście, dzięki pomocy życzliwych ludzi cała akcja zakończyła się pomyślnie. Aktualnie na podwórku mamy górę styropianu.
Piątek natomiast zaskoczył nas pozytywnie. Po południu przywitaliśmy pewnego sympatycznego gościa.
Przypadek?
P.S. Nadal czekamy na drzwi i okna, które miały być na początku września.... A w międzyczasie panowie zaczęli już robić ocieplenie poddasza.
Mamy nadzieję, że na ten tydzień to już koniec przykrych niespodzianek. Ale na te pozytywne jesteśmy otwarci :)