Zalało nas...
Już od dłuższego czasu czekaliśmy na rozruch pompy ciepła oraz próbę podłogówki. Chcieliśmy zacząć wygrzewać dom, tak aby wszystko ładnie się dosuszyło. Wiadomo, że trochę tej wilgoci na pewno było.
Zawsze coś stało na przeszkodzie, aby fachowcy zajęli się uruchomieniem pompy.
Tej soboty jednak wszystko zapowiadało, że w końcu się uda.
Specjaliści przyjechali drugi dzień z rzędu i już od rana pracowali. Wszystko zmierzało ku dobremu. Koło godziny 17 zabrali się za napełnianie podłogówki wodą. I jak zapewne się domyślacie, nagle jeden ze specjalistów (ten, który jako jedyny był w budynku) usłyszał dźwięk lejącej się wody. Od razu wyłączył pompę, którą napełniali układ.
Zastanawiacie się pewnie jak to się stało.... Otóż nasz cudowny "hydraulik", o którym już pisaliśmy, montując nam stelaż do WC (na poddaszu), przewiercił się aż do rurki od podłogówki... A sam w tym miejscu rozkładał wcześniej rurki... Ręce nam opadły. 6 litrów wody zostało złapana w wiadro, reszta jest w murach, stropie. Wszędzie woda na sufitach, ścianach, cały czas gdzieś to wychodzi. A reakcja wykonawcy? Zerowa, nawet nie przeprosił, nie przyznał się do winy. Głowa w piasek...
Orientowałam się co zrobić w tej sytuacji, musimy wynająć firmę, która zajmie się osuszaniem budynku.